Saturday 11 July 2009

Manipulacja mediów...

Miałem pisać częściej ale wyszło jak zawsze... trudno. Przechodząc do meritum:
W dzisiejszym Dzienniku znajduje się taki oto artykuł . Wynika z niego, że Miedwiediewputin jest pijany. I choć prezydenta Federacji Rosyjskiej nie lubię to jeszcze bardziej nie znoszę pomówień. Dlaczego uważam, że to pomówienie? Ano dlatego. Prosto, szybko i przyjemnie.

Wednesday 20 May 2009

Media at work... a więc bądźmy brutalni?

Przeglądając zdjęcia z manifestacji antyglobalistów podczas Londyńskiego szczytu G2(0) zwróciłem uwagę na pewien szczegół(nie będzie to odkrycie Ameryki w żadnym wypadku...).
Mamy przed sobą dwa zdjęcia( zdjęcie 1 i zdjęcie 2 ), demonstranci niszczą mienie - i nie zostaną za to ukarani -, ale niszczą je tylko dlatego, że otacza ich tłum obiektywów i w ten sposób będą sławni a ich poglądy będą miały szanse dotrzeć do większej grupy ludzi. Jednak czy w ten sposób cywilizowani ludzie prowadzą dyskusję? Cywilizowani - nie, motłoch który nie widzi innego sposobu - tak.
Przy okazji ostatniej demonstracji stoczniowców w Warszawie padły oskarżenia, że policja jest brutalna, podobne oskarżenia padały podczas demonstracji w Londynie. Ja bym jednak stwierdził rzecz dokładnie odwrotną, to demonstranci są brutalni a ich czyny zagrażają życiu i zdrowiu funkcjonariuszy... zaraz czy gdzieś tego zdania już nie słyszałem? Dokładnie to samo zdanie wypowiadają obrońcy Jaruzelskiego i Kiszczaka. Czy więc broniąc współczesnych policjantów bronię także milicjantów strzelających do górników czy rozpędzających demonstracje? Nie. Różnica między działaniem jednych a drugich jest zasadnicza. Milicja czynnie rozpędzała demonstracje przy użyciu wszelakich możliwych środków natomiast policja stara się utrzymać porządek i nie pozwala demonstrantom przekroczyć pewnej bariery. A więc honor osób, które nie popierają Jaruzelskiego i Kiszczaka a jednocześnie uważają, że to demonstranci są agresywni został obroniony.

12

Egzamin już jutro, powtórka idzie dobrze(przy okazji stwierdziłem, że moje notatki są źródłem dość ciekawych cytatów, które zapewne znalazły by się na bashu...) a więc jest czas na nowy wpis.

Zaczniemy od tegorocznego Grand Press Photo.
Kategoria Wydarzenia; pierwsze miejsce zdobyło zdjęcie Wojciecha Grzędzińskiego zrobione tuż po rosyjskim nalocie na Gruzińskie miasto Gori. I patrząc na pozostałe 3 zdjęcia nie mam najmniejszych wątpliwości, że wybrano zdjęcie najlepsze(nie oznacza to, że pozostałe 3 zdjęcia są kiepskie, nie, po prostu to przemawia do mnie najbardziej)
Kategoria Ludzie; wygrało tu zdjęcie Rafała Malko przedstawiające Arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego na uroczystościach z okazji rocznicy rozpoczęcia IIWŚ. Światło jest na prawdę świetne, idealnie podkreśla powagę sytuacji. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się nad kadrem Filipa Klimaszewskiego z protestu stoczniowców. I muszę przyznać, że gdybym miał wybierać pomiędzy jednym a drugim miałbym trudny orzech do zgryzienia.
Kategoria Życie Codzienne; zdjęcie Jacka Świerczyńskiego zupełnie do mnie nie przemawia. Jest ciekawe ale moim zdaniem nie zasługuje na pierwsze miejsce w tej kategorii. O wiele ciekawsze są moim zdaniem zdjęcia Pawła Relikowskiego oraz Światosława Wojtkowiaka. Zdjęcie Relikowskiego pokazuje pustkę a może raczej samotność jaka otacza małą Olgę. Wykorzystanie tylko i wyłącznie światła występującego w kadrze podkreśla to bardzo mocno.
Zdjęcie Wojtkowiaka uważam za zdecydowanie najmocniejsze z nich wszystkich. W jednym kadrze pokazuje historię tego człowieka. Gdy je zobaczyłem od razu przypomniałem sobie zdjęcie Kevina Carter'a, nie wiem dlaczego.
Kategoria Sport; wygrało zdjęcie Jerzego Dudka. I jest ono dobre, pokazuje jednocześnie dynamikę siatkówki jak i statykę konkretnej chwili, od której może zależeć wynik meczu. Troszkę inne ujęcie sportu pokazał Tomasz Gudzowaty, zdjęcie ciekawe, trochę jak z westernu ale gdyby nie opis nie można by powiedzieć, że to sport...
Kategoria Fotoreportaż: Ludzie; zwyciężyło reportaż Adama Pańczuka, bez żadnego 'ale' należało się, ciekawy temat, bardzo dobrze pokazany.
Kategoria Fotoreportaż: Życie Codzienne; zwyciężył Adam Kramski i jego reportaż o wieczorze kawalerskim. Tu czuje pewien niedosyt. Dlaczego? O wiele ciekawszy reportaż wykonał Adam Lach. Dotyczy on Wrocławskiego 'Trójkąta Bermudzkiego'.
Kategoria Fotoreportaż: Sport; tu też bez żadnego 'ale' Tomasz Gudzowaty i wyścigi konne w Mongolii
Jakieś krótkie posłowie by się przydało... Tegoroczne zdjęcia są na prawdę ciekawe i jeżeli trafiają tu też w moim odczuciu zdjęcia gorsze to i tak są warte obejrzenia a może raczej podejrzenia, kto wie może w przyszłorocznej edycji i ja wezmę udział?

Teraz pora na drugi temat dzisijszego wpisu. Sci-fi. Są tacy co sci-fi kochają a są tacy co organicznie tego gatunku nie znoszą. Ja zaliczam się do tych pierwszych; gdyby ktoś mi zaproponował udział w wyprawie kosmicznej zdecydował bym się na niej bez żadnego wahania. Jednakże zawsze w filmach czy serialach denerwowała mnie jedna rzecz, a mianowicie to, że cały wszechświat mówi po... angielsku... Rozumiem konieczne uproszeczenia ale zawsze znajdzie się wyjście i rozwiązanie. Wpadli na nie scenarzyści serialu Farscape. Przy narodzinach każdy ma wszczepiany 'chip' translacyjny. Powoduje on, że w obojętnie jakim języku byśmy nie mówili(czy ktoś by do nas nie mówił) zostaniemy zrozumiani. W ten oto sposób scenarzyści rozwiązali jeden z 'bezsensów' sci-fi. Czyli jak się chce to można!

Monday 18 May 2009

11

Na blogu, jak pewnie widzicie doszło do zmiany layout'u - moim zdaniem na znacznie lepszy(jednakże nie jest to wersja ostateczna). Obiecywałem utrzymywać bloga w lepszej formie i tak będzie. Co takiego wydarzyło się w zeszłym tygodniu? Otrzymałem końcową ocenę z MOMD(Module Outside of Main Discipline) z Niemieckiego - 2.1, a więc nie tak najgorzej, jednak biorąc pod uwagę ile lat się tego języka uczę to dość marnie(przytoczę e-mail'a od profesora: 'wiem, że umiesz więcej, ale sobie po prostu odpuściłeś' - muszę przyznać, że ma rację, od początku bowiem mój stosunek do Niemieckiego był mówiac kolokwialnie: olewczy), jednak nie będę się nad tym dłużej rozwodził, bo i z jakiej racji?

Egzamin z Modern History zbliża się dużymi krokami(tak, tak to już w ten czwartek) jednak nie widzę nagłego przypływu stresu(analizując moje różne egzaminacyjne potyczki to stresowałem się tylko przed egzaminem na kat.B) co w sumie jest pozytywne. Gorzej natomiast, że nie widzę przypływu wiedzy(czy taktyka polegająca tylko na obłożeniu się otwartymi książkami może być tego przyczyną?)... Mam jednak przeczucie, że jutro i pojutrze spłynie na mnie łaska Kalwina, Lutra, Robespierr'a, Orwell'a a także setek spalonych na stosach czarownic i tym samym będę człowiekiem oświeconym i naumianym na czwartkowym egzaminie. Chyba, że prawa Murphy'ego zadziałają - a jak doskonale wiemy, prawa Murphy'ego działaja zawsze i wszędzie - a wtedy pozostanie już tylko polegać na cudzie(nie wierzyć w niego a polegać na nim) i na łatwości pytań.

Mam już też potwierdzony lot powrotny do kraju nad Wisłą - 7 czerwca, a więc za mniej niż miesiąc. Na wyspy planuje wrócić w połowie września natomiast jak będą wyglądały miesiące pomiędzy to nie mam bladego pojęcia, co będzie to będzie.

Na odchodne dość ciekawy filmik, a co Wy o tym sądzicie?

Sunday 10 May 2009

10

Minął miesiąc i ciut i wracam. Nadeszła sesja; jakże olbrzymia sesja - 2 egzaminy. Jeden z historii nowożytnej(3h, 24 pytania, po 8 na dział, na 3 muszę odpowiedzieć w formie krótkiego eseju) oraz z wojny, sił zbrojnych i społeczeństwa(3h, 10 pytań, na 3 muszę odpowiedzieć także w formię krótkiego eseju). Powtórka idzie dobrze o ile można do niej zaliczyć oglądanie The Unit, Apocalypse Now czy Generation Kill. W bibliotece uniwersyteckiej znalazłem książkę 'Modern Military History' M. Hughes'a & W.J. Philpott'a; króciutka bo tylko 300 stron, format kieszonkowy(no dobra kieszeniowy) ale zawiera wszystko to co miałem w ciągu tego roku na zajęciach. Oczywiście przed egzaminem będzie trzeba jeszcze powtórzyć dzieła Sun Tzu, Clausewitza czy choćby Mao... zapowiada się sporo czytania. Drugą książką, której się poświęcam jest 'The Media at War' S. Carruthers, tytuł mówi chyba wszystko więc nie będę się rozpisywał, pierwsze 50 stron za mną i nadal jest ciekawa, zobaczymy jak będzie dalej. Chyba fundamentalną różnicą pomiędzy sesja w kraju nad Wisłą a tą w kraju nad Tamizą jest fakt, że jeżeli na Wyspach jest sesja to nie ma ż a d n y c h zajęć. Powoduje to stan, w którym student ma za dużo wolnego czasu, więc z własnej woli udaje się codziennie na kampus tylko po to aby nie siedzieć w domu. Jak się mu zachce to położy się pod drzewem przed biblioteką i zacznie coś czytać.
W tym tygodniu powinny być winiki 3 ostatnich egzaminów z języka Goethego oraz co najmniej 2 eseji, zobaczymy czy tak będzie. Niby mają maksymalnie 2 tygodnie na ich ocenę ale różnie to bywa...
Jak każdy szanujący się człowiek jadący z PL do UK przywiozłem ze sobą pewne zapasy smacznych potraw, niestety nic z tych zapasów już nie ma a więc czas przejść na p y s z n ą Brytyjską kuchnię...
Jako, że trwa sesja to zamierzam częściej pisać na blogu, zobaczymy jak to wyjdzie...

Wednesday 25 March 2009

9

Dziś 25 Marca a więc jutro wracam do kraju nad Wisłą. Ale zanim tam wyląduje czeka mnie istna gehenna. Najpierw egzamin z Niemieckiego o 9 rano, potem na lotnisko i o 1.40 wylatuje do... Zurichu by o 8.10 być w Berlinie. Niestety bus będzie dopiero o 9 i do tego wracając jedzie przez Schonefeld; suma sumarum w domu będę koło 12. Raptem 12h w podróży, czyli lecąc na drugi koniec Europy będę leciał dłużej niż koleżanka leci do Nowego Jorku. No cóż...
Jutro egzamin a więc dziś wieczorem ostatnia impreza, tak by wypadało i tak będzie...
Dziś rano zdażyło mi się odwiedzić Brytyjski szpital, jednak nie było to szpital znajdujący się w bezpośrednim sąsiedztwie akademika a taki, na drugim końcu miasta. Dlaczego? Ano dlatego, że nie każdy szpital w Wielkiej Brytanii posiada ambulatorium(Accident & Emergency Unit/Emergency Room). Po zarejestrowaniu się i podaniu kompleksowych informacji dotyczących tego co mi dolega, gdzie mieszkam i jak się nazywam kazano mi usiąść i poczekać. Byłem tam jedyną osobą a mimo to czekałem dobre 30 minut zanim mnie przyjęto na 'badanie ambulatoryjne'. Samo ambulatorium przypomina to z Amerykańskich seriali(po obejrzeniu, którego kolwiek epizodu House M.D. będzie wiadomo jak to wygląda), doktor jest miły i ogólnie jest 'fajnie' tyle, że lekiem na wszystko jest... paracetamol(!). Także tabletka paracetamolu wyleczy Cię z wszystkiego..., nawet możesz sobie ją wziąść profilaktycznie...
Apteka w szpitalu nie sprzedaje leków dla 'cywilów' i trza się fatygować do miasta, a tu apteki czynne od 9 bądź nawet 11. Hello crazy world.
Anyways, jutro w nocy a de facto pojutrze będę już w domu. Na miesiąc. I dobrze trzeba odpocząć od wysp.

Wednesday 11 March 2009

8

11 marca, oznacza to, że do kraju nad Wisłą przylecę za 15 dni. Niestety dzięki jakże wspaniałej linii lotniczej R., która zlikwidowała bezpośrednie połączenie Birmingham-Szczecin muszę lecieć do Berlina z przesiadką w Zurichu. Cudnie, czyż nie? Koszt jedyne Ł140(w linii R. połączenie do Szn kosztowało zirka about Ł40) i zamiast lecieć 3h cała podróż będzie trwała godzin 10. Po prostu uroczo. Ostatnio wspominałem o 2 esejach i 1 egzaminie. Oddałem jeden esej i nadal mam dwa do oddania, jak to możliwe? Dorzucono mi jeszcze jeden. Bo tak. Czyli mam 15 dni na napisanie 6.5 tysiąca słów. Być może uda mi się to zrobic w tym tygodniu, zobaczymy. A jak nie no to w przyszłym.
Na pojutrze mam do przygotowania na ćwiczenia do dr R. krótką prezentację o feminazizmie tfu. miałem na myśli feminizm... Dr R. wybrała mnie nie, jak mniemam, nie bez powodu, w końcu tak bardzo się lubimy... i szczerze mówiąc chyba w związku z tym nie będę odkrywczy i przygotuje po prostu coś o sufrażystkach.
W chwili obecnej zamiast pisać esej oddaje się dość dobremu serialowi o sporo mówiącym tytule - 'The Unit'. Jak ktoś ma trochę wolnego czasu i klimat PMC nie jest mu obcy to powinien sobie ściągnąć i objerzeć. Warto.
Mam już także ustawioną pierwszą imprezę po przyjeździe, można by rzec, że powitalną bo już w piątek, czyli skończy się w sobotę rano. Mam nadzieję, że będzie co najmniej dobra. We'll see. Natomiast w Niedzielę po przyjeździe zapowiada się Milsim a więc bedzie okazja do porobienia klimatycznych zdjęć.
Over n' out.