Egzamin z Modern History zbliża się dużymi krokami(tak, tak to już w ten czwartek) jednak nie widzę nagłego przypływu stresu(analizując moje różne egzaminacyjne potyczki to stresowałem się tylko przed egzaminem na kat.B) co w sumie jest pozytywne. Gorzej natomiast, że nie widzę przypływu wiedzy(czy taktyka polegająca tylko na obłożeniu się otwartymi książkami może być tego przyczyną?)... Mam jednak przeczucie, że jutro i pojutrze spłynie na mnie łaska Kalwina, Lutra, Robespierr'a, Orwell'a a także setek spalonych na stosach czarownic i tym samym będę człowiekiem oświeconym i naumianym na czwartkowym egzaminie. Chyba, że prawa Murphy'ego zadziałają - a jak doskonale wiemy, prawa Murphy'ego działaja zawsze i wszędzie - a wtedy pozostanie już tylko polegać na cudzie(nie wierzyć w niego a polegać na nim) i na łatwości pytań.
Mam już też potwierdzony lot powrotny do kraju nad Wisłą - 7 czerwca, a więc za mniej niż miesiąc. Na wyspy planuje wrócić w połowie września natomiast jak będą wyglądały miesiące pomiędzy to nie mam bladego pojęcia, co będzie to będzie.
Na odchodne dość ciekawy filmik, a co Wy o tym sądzicie?
No comments:
Post a Comment